K

Kolory i muzyka Kuby – cz.2

Kolorowe domy w Vinales

Zapraszamy Was na dalszą część podróży po jednym z najbardziej fascynujących krajów, jakie odwiedziliśmy – po Kubie. Wyspie pełnej koloru i muzyki. Tym razem zabierzemy Was do kolonialnego Trynidad, przespacerujemy się po Santiago de Cuba i opowiemy nieco więcej o rewolucji kubańskiej.

Kuba na własną rękę – część pierwsza

Jeśli jeszcze nie czytaliście poprzedniej części o naszej podróży na Kubę, to serdecznie zapraszamy Was tutaj: Kolory i muzyka Kuby – wspomnienia z podróży cz. 1. W poprzednim blogpoście:

  • Zwiedzanie Kuby rozpoczynamy od stolicy wyspy – Hawany.
  • Opowiadamy o Viñales – rejonie tradycyjnych upraw tytoniu oraz niezwykłych formacji skalnych zwanych mogotami, gdzie znajduje się park narodowy – miłośnicy przyrody znajdą tu wiele opcji dla siebie.
  • Spacerujemy hawańskim malecon o zachodzie słońca ( jest to bardzo popularne miejsce spotkań Kubańczyków).
  • Smakujemy kubańskie cygara oraz drinki jak cuba libre czy mojito.
  • Podziwiamy stare samochody (jeśli interesuje Was ten temat, to zapraszamy również do blogposta o magikach mechaniki samochodowej na Kubie).
  • Przysłuchujemy się muzyce Buena Vista Social Club.

A teraz zapraszamy Was na wybrukowane uliczki Trinidadu, od którego zaczniemy zwiedzanie w pierwszej kolejności. Przeniesiemy się dzięki temu do czasów kolonialnych XVI i XVII wieku…

Trinidad – jak z innej epoki

Kontynuując naszą podróż po kolorach Kuby… kolonialne Trinidad przywitało nas kolorem czerwonym, ceglastym, takim jak dachówki pokrywające liczne kolonialne budynki. Trinidad to doskonale zachowane hiszpańskie miasto, w którym zegary zatrzymały się gdzieś w pierwszej połowie XIX wieku, w szczycie rozkwitu miasta. Jego okolice odpowiadały wtedy za ⅓ produkcji kubańskiej trzciny cukrowej. Są one zresztą w całości wpisane na listę UNESCO.

Drugim kolorem, obok ceglastych dachówek, jest tu kolor żółty. Najczęściej spotykana barwa fasad kolonialnych budowli, które można podziwiać spacerując uliczkami miastami.

A miasto Trinidad z języka hiszpańskiego (który jest językiem urzędowym) oznacza miasto Trójcy Świętej. Co ciekawe, jest ono jednocześnie stolicą regionu Ducha Świętego 😁, co mogłoby sugerować, że religia jest tutaj bardzo ważnym elementem…

Synkretyzm religijny

Jednak to niekoniecznie religia katolicka, narzucona przez Hiszpanów, jest tu najważniejsza… Najbardziej rzucającym się w oczy budynkiem w miasteczku, wybijającym się ponad resztę zabudowań, jest żółty kościół Świętego Franciszka lub… bóstwa Orula. Okazuje się, że na Kubie panuje synkretyzm religijny – oznacza to, że pod przykrywką katolicyzmu wyznaje się wiarę w religię Santeria.

Wywodzi się ona z wierzeń przywiezionych tu z Afryki przez niewolników pracujących na pobliskich plantacjach trzciny. Po tym, gdy Hiszpanie zakazali mieszkańcom wyznawać Santerię, jej bóstwa schowano pod przykrywką katolickich świętych. Każde z nich w synkretycznej odmianie Santerii – Orisha – ma przypisaną jakąś konkretną cechę, kolor oraz określony rytm bębnów. I tak Oruli (bądź Św. Franciszkowi 😅) przypisuje się barwy żółte i zielone, a jego cechami są mądrość i wiedza.

Yemoya
Yemoya – źródło: depositphotos.com

A Yemoya, którą widzicie na zdjęciu powyżej, jest odpowiednikiem chrześcijańskiej Matki Boskiej. I tak samo jak w religii katolickiej, powiązany z nią jest kolor niebieski i symbolizuje ona kochającą matkę, patronkę mórz i oceanów oraz kobiet w ciąży.

Jednak nie zawsze te dopasowania do świętych wydają się oczywiste i właściwie. Przykładem tego jest Chango – patron burzy i ognia. W Santerii przedstawiany jest jako umięśniony, ciemnoskóry, postawny mężczyzna z przypisanymi kolorami białym i czerwonym. Natomiast jego katolicki odpowiednik to… Św. Barbara 😁

Santeria
Kobieta przechodząca przez cykl rytuału Santerii, ubrana w całości na biało – nawet parasolka jest biała!

Wyznawcy Santerii mogą wybrać konkretne bóstwo na ich opiekuna i takiego „anioła stróża”. Jednak aby tak się stało, należy przejść przez pewien cykl rytuałów, a jednym z nich jest chodzenie na biało przez okres mniej więcej roku. W związku z tym, będąc na Kubie, widzieliśmy dużo osób ubranych tylko i wyłącznie w ten właśnie kolor.

Wybrukowane uliczki Trinidad

Zarówno muzyka, jak i kolory w Trinidad są wszechobecne – i to nie tylko w kontekście religii. Spacerując brukowanymi uliczkami podziwialiśmy barwne fasady domów, wsłuchiwaliśmy się w odgłosy muzyki dochodzącej z różnych stron albo w stukot koni, który niesie się ulicami. To pozwoliło nam zrozumieć, dlaczego miasto jest określane kolonialną perełką Kuby. Kolorowe budynki z bardzo charakterystycznymi kratami w oknach, które co ciekawe, nie mają tu w ogóle szyb. Dzięki czemu, podobnie jak w Hawanie, nie ma takiej fizycznej granicy międzty tym co wewnątrz, a tym co na zewnątrz. A my mieliśmy możliwość obserwować codzienne życie mieszkańców zaglądając do ich domów, sklepów… czy też salonów pieknosci 😀

A skoro mowa o sklepach (i to nie tylko w Trinidad, ale na całej wyspie), to trafialiśmy nierzadko na takie, w których produkty sprzedawano prosto z okna wychodzącego na ulicę…

Uliczny sklepik - Kuba
Uliczny sklepik – towary sprzedawane „z okna”

lub przez drzwi…

Uliczny sklepik - Kuba
Uliczny sklepik – Kuba

albo sprzedawane bezpośrednio na ulicy.

Uliczny sklepik - Kuba
Mięso sprzedawane na ulicy

I choć zdarzały się lepiej zaopatrzone sklepy, szczególnie w bardziej turystycznych miejscach, to jednak są to socjalistyczne realia i nawet przyjezdni korzystają z tego, co akurat dostępne. A my mogliśmy sami doświadczyć realiów, o których dotąd słyszeliśmy tylko z opowiadań naszych rodziców.

Schody w Trinidad
Schody w Trinidad, będące częścią klubu tanecznego

Ale braki w sklepach to nie jest powód dla Kubańczyków by dać się pokonać szarej codzienności. Wieczorami ulice dosłownie napełniają się muzyką… w związku z tym koniecznie trzeba spędzić tu prawdziwy wieczór kubański – przy muzyce i mojito. Zwiedzanie Trynidadu warto połączyć z prawdziwą muzyczną ucztą. I w tym celu można się wybrać na zwykłe, szare, brukowane schody 🤣 – za dnia pełniące po prostu rolę schodów, natomiast wieczorem zamieniające się w parkiet do tańca, m.in. tradycyjnego kubańskiego sonu. Ale zanim więcej o tańcu, najpierw coś dla miłośników przyrody…

Propozycje dla miłośników przyrody

Będąc w Trinidad, można nie tylko podziwiać kolonialny klimat miasta. Zajęcie dla siebie znajdą tutaj również miłośnicy przyrody. Można wybrać się na znajdujące się niedaleko piaszczyste plaże, jak chociażby Playa Ancon (nie jest to co prawda słynne Cayo Coco, ale dzięki temu, nie jest też tak mocno zatłoczone przez turystów). My wybraliśmy się na tę plażę na rowerkach. Oprócz tego, można zdecydować się również na trekking w pobliskich górach w poszukiwaniu wodospadu – Salto de Caburni😁

Santiago de Cuba

A wracaja do tańca, przeniesiemy się teraz do Santiago de Cuba położonego na południu wyspy, dobrze znanego właśnie z tradycyjnej kubańskiej muzyki, głównie sonu, z którego wywodzi się tak popularna na całym świecie salsa.

Santiago leży daleko od stolicy i innych popularnych turystycznych destynacji. Tym samym dociera tu mniej obcokrajowców – co zdecydowanie da się odczuć spacerując uliczkami miasta. Przez to jest ono też zdecydowanie mniej nastawione na turystykę – rzadko byliśmy tu nagabywani przez okolicznych sprzedawców, czy przez kelnerów zapraszających do restauracji.

W przeciwieństwie do chociażby Hawany, która jest zdecydowanie miastem białych ludzi, Santiago jest zamieszkane przede wszystkim przez Afrokubańczyków. Widać to właściwie na każdym rogu i nadaje to niesamowity klimat temu miejscu.

Dla nas spacerowanie po Santiago okazało się być nieco męczące, gdyż jest tu dość pagórkowato (w tym regionie znajduje się najwyższy szczyt Kuby: Pico Turquino 1974 m n.p.m.)😅 Mogliśmy jednak dzięki temu podziwiać góry rysujące się w oddali oraz znajdujący się tutaj jeden z ważniejszych kubańskich portów. Niestety, podobnie jak inne miasta, Santiago również dotknął ząb czasu – widać to po wielu zniszczonych budynkach, których stan jest jednak mimo wszystko lepszy niż w stolicy.

Spacerując nad portem można zaznać odrobiny ochłody i morskiej bryzy. Co zdecydowanie się przydaje, gdyż temperatura potrafi się dać tutaj mocno we znaki – jest to najbardziej na południe wysunięte miasto na wyspie i zdecydowanie najgorętsze 🥵 Zarówno pod względem pogody – w końcu jesteśmy najbardziej na południu – jak i ze względu na… muzykę.

Kolebka sonu

To właśnie w tych okolicach narodził się son – w tzw. rejonie Oriente (okolicach Santiago i gór Sierra Maestra). Mówi się, że son to “romans hiszpańskiej gitary z afrykańskim bębnem”. Muzyka jest jednym z najważniejszych symboli, z którymi kojarzy nam się Kuba (jeśli interesują Was inne symbole, to zapraszamy do blogposta o „7 symbolach Kuby„). Wybierając się na wieczorny spacer po Santiago de Cuba, koniecznie trzeba zajrzeć do słynnej Casa de la Trova – znanej z tradycyjnej muzyki (z hiszp. “dom trovy”, czyli tradycyjnej muzyki takiej jak bolero czy son granej w XIX wieku przez tzw. trubadurów). Wieczorami odbywają się tutaj koncerty na żywo – można dzięki temu nacieszyć uszy piękną muzyką, przy okazji racząc się jednym z kubańskich drinków. A jeśli odwaga pozwoli – to poruszać się na parkiecie.

My tym razem się nie odważyliśmy – w klubach muzycznych w innych miejscach na Kubie zazwyczaj przeważali obcokrajowcy i dominowała salsa – były to zazwyczaj miejsca o nazwie „Casa de la musica” (dzięki czemu mieliśmy więcej odwagi również do wejścia na parkiet😅). Tu jednak byliśmy w zdecydowanej mniejszości, a nasze umiejętności w tradycyjnym sonie pozostawiały wiele do życzenia…

Tym samym w Casa de la Trova pozostawaliśmy zdecydowanie w roli widzów: jedynie podziwiając tańczących Kubańczyków, których umiejętności i sposób poruszania się na parkiecie budził w nas niemały podziw… i zazdrość 🙈

Rewolucja kubańska

Okolice Santiago to dużo mniej turystyczna część wyspy, ale odgrywająca ważną rolę w kubańskiej historii, a mianowicie w kubańskiej rewolucji z lat 50’. Atak na koszary kubańskiej armii Moncada w Santiago 26.07.1953 jest symboliczną i oficjalną datą rozpoczęcia rewolucji kubańskiej przez Fidela oraz Raula Castro. Obecnie w byłych koszarach znajduje się Szkoła Podstawowa 26 Lipca oraz muzeum ataku na koszary Moncada.

I choć sam atak okazał się fiaskiem, to zapoczątkował on ruch rewolucyjny braci Castro: Ruch 26 lipca nazwany tak od daty wybuchu rewolucji. W wielu miejscach na Kubie widzieliśmy czerwono-czarną flagę tego ruchu, który po jakimś czasie przekształcił się w Komunistyczną Partię Kuby.

Flaga Ruchu 26 Lipca
Flaga Ruchu 26 Lipca

Celem rewolucji zapoczątkowanej przez Fidela było przede wszystkim obalenie dyktatury dotychczasowego prezydenta Batisty, który bardzo mocno sprzyjał działalności USA na Kubie. Pozwalał on m.in. amerykańskim firmom na zdominowanie gospodarki kubańskiej i bogacenie się Amerykanów kosztem Kubańczyków. Potęgowało to poczucie wśród społeczeństwa, że USA traktują Kubę jako jeden ze swoich stanów, a nie niezależne państwo. Walki rewolucyjne trwały do stycznia 1959. Jednym z ważniejszych miejsc związanych z rewolucją i uznawanych za stolicę kubańskiej rewolucji jest Santa Clara, której niestety nie udało nam się zobaczyć. To tutaj odbyła się decydująca bitwa, przesądzająca o wygranej braci Castro.

Po przejęciu władzy przez Fidela Castro nastał na Kubie komunizm. Spowodowało to ostrą reakcję USA, które nałożyły embargo na wyspę i zerwały z nią stosunki dyplomatyczne na kilkadziesiąt lat (i które właściwie nie powróciły po dziś dzień). Na wyspie nastąpiły duże zmiany – przejmowanie i zniesienie własności prywatnej, reforma rolna, nacjonalizacja, anty-globalizacyjna polityka.

Tym samym Kuba, stając się krajem socjalistycznym, zacieśniła stosunki z ZSRR – jednak jego upadek w latach 90-tych spowodował bardzo duży kryzys ekonomiczny na wyspie. Kryzys, który trwa do dzisiaj…

Największą bolączką jest tutaj brak towarów oraz, jak to w komunistycznym świecie bywa, wszechobecne kolejki – przede wszystkim po towary pierwszej potrzeby, ale również po… lody! Jak chociażby te do najsłynniejszej (i chyba jedynej) kubańskiej sieciówki z lodami, Coppelia.

Lodziarnia Coppelia
Lodziarnia Coppelia

Coppelia, której nazwa podobno pochodzi od tytułu ulubionego baletu jednej z ważniejszych kobiet rewolucji – bliskiej przyjaciółki, a podobno nawet kochanki Fidela. Ile w tym prawdy – tego nie wiemy 🤷‍♂️

Najbardziej zaskoczyły nas jednak kolejki po internet, ktory można powiedzieć, że „był na kartki”. Gdy byliśmy na Kubie w 2017 roku z internetu można było korzystać jedynie za pomocy karty zdrapki (w tej chwili, z tego co słyszeliśmy, sporo się jednak zmieniło). Dzięki niej można się było łączyć do sieci wifi dostępnej w określonych punktach w miastach, z ktorych korzystali też Kubańczycy. O czymś takim, jak dane mobilne, można było na Kubie tylko pomarzyć!

Kolejka "po internet"
Kolejka „po internet”

Ślady rewolucji widoczne po dziś dzień

Pomimo trudności, jakich Kuba doświadcza (kolejki, braki towarów, czy ograniczony internet), ślady rewolucji i kultu Fidela widywaliśmy w wielu miejscach na całej wyspie. Chociażby w postaci murali, przez które ma się wrażenie, że rewolucja jest wciąż żywa.

Fidel Castro, który zmarł w 2016 roku, wśród wielu Kubańczyków, zwłaszcza starszych, jest traktowany jako prawdziwy bohater i wyzwoliciel narodu. Jednak młodsze pokolenia patrzą na to wszystko nieco inaczej. Mają świadomość odcięcia Kuby od reszty świata, mocno odczuwają wszechobecną biedę i niedostatek wielu dóbr. I pomimo zmian, które pojawiają się od czasu do czasu na wyspie (zwłaszcza po śmierci Fidela, gdy wprowadzono pewne reformy wolonrynkowe), Kubańczykom nie pomaga wciąż ciężka sytuacja ekonomiczna, pogłębiona zwłaszcza przez pandemię – duża część gospodarki opiera się tutaj na turystyce, która należy do głównych źródeł dochodu mieszkańców wyspy. Niestety przez koronawirusa turystyka zamarła na wyspie na długi czas.

Zdjęcia w pogrzebu Fidela Castro
Zdjęcia w pogrzebu Fidela Castro

Kult Che Guevary

Wspominając o rewolucji, nie możemy pominąć innej, bardzo ważnej i charakterystycznej osoby z nią związanej, choć ona sama Kubańczykiem nie była. Mianowicie – Argentyńczyka Ernesta Che Guevary, tzw. “El Che”. Z wykształcenia lekarz, który w młodości podróżował po krajach Ameryki Łacińskiej. W trakcie tych wyjazdów widział biedę i głód mieszkańców, które często połączone były z wyzyskiem Ameryki Łacińskiej przez Stany Zjednoczone. To bardzo mocno utwierdziło go w jego lewicowych i socjalistycznych przekonaniach.

Che Guevara
Che Guevara na budynku w Camaguey

W latach 50’ Che poznał Raula i Fidela Castro i przyłączył się do ich ruchu rewolucyjnego, w którym odegrał ważną rolę. Oprócz tego, po przejęciu władzy przez Fidela Castro, zaangażował się w tworzenie nowego systemu na wyspie i pełnił ważne państwowe funkcje. Po kilku latach wyjechał z Kuby, żeby “eksportować rewolucję” m.in. do Boliwii, gdzie ostatecznie został rozstrzelany pod koniec lat 60’ .

Na wyspie widać wiele nawiązań do Che Guevary – to tutaj narodził się jego kult. Mało która postać  XX-go wieku tak mocno dzieli opinię publiczną jak on. Dla jednych romantyczny bohater, bojownik o wolność, który młodo oddał życie za sprawę. Dla innych – bezlistosny kat, jedna z najbardziej poszukiwanych osób przez CIA, stosujący metody wobec jeńców wojennych, które pozostawiały wiele do życzenia. Kult Che Guevery trwa nadal wśród wielu Kubańczyków i nie tylko – nawiązania do niego można spotkać ciągle w krajach na całym świecie i często jest on symbolem buntu i wolności.

Cała wyspa pełna jest nawiązań zarówno do Che, jak i rewolucji kubańskiej – jak chociażby stolica wyspy, Hawana, wraz z Placem Rewolucji oraz pomnikami kubańskich bohaterów narodowych.

Camaguey

Ale żeby nie kończyć naszej opowieści trudnymi, rewolucyjnymi tematami, na sam koniec chcielibyśmy opowiedzieć trochę o sztuce. A na Kubie mocno kojarzy się nam ona z Camaguey, w którym nocowaliśmy u lokalnego artysty – malarza. Jego dom był pełen nie tylko kolorów, ale przede wszystkim jego obrazów.

A w samym Camaguey, jak i z resztą na całej Kubie, artystów jest wielu. Podczas naszej podróży widywaliśmy pracownie malarskie, w której nie rzadko tworzyło wielu artystów.

A przechadzając się uliczkami Camaguey natrafiliśmy również na rzeźby jednej z bardziej znanych kubańskich rzeźbiarek: Marty Jimenez.

Ale ze sztuką na Kubie kojarzą nam się nie tylko obrazy, czy rzeźby, ale także… sztuka filmowa. W Camaguey jest uliczka potocznie nazywana „Calle de los cines” (uliczka kinowa), ponieważ znajdują się na niej aż 4 kina!

I tym filmowym akcentem, chcielibyśmy zakończyć naszą opowieść po kolorach i muzyce Kuby. Zapraszamy Was jeszcze do obejrzenia naszego filmiku z pobytu na Kubie w 2017 roku, żeby doświadczyć nieco bardziej przede wszystkim muzycznego klimatu wyspy:

CategoriesKuba